Przez prawie dwa ostatnie tygodnie mieliśmy w domu szpital na peryferiach. Najpierw Dziecię, potem mój ukochany Pies. Dziecię z grypy wyszło, Pies z paskudnego zatrucia jeszcze chyba nie. Przynajmniej nie do końca, co mnie martwi. Ulotności bycia się przestraszyłam, co rzadko mi się zdarza... no cóż wychodzi naprawdę na to, że zdrowie to podstawa! Teraz trzymam kciuki, żeby wszystko wróciło do normy,... a jak się nie da, to niech nie będzie chociaż zbyt dużej zmiany ... plis!!!
Sentymentalnie zarzucam zdjęcie moich największych Skarbów
Okazja się nadarzyła na kolejny prezent dla Malucha. Koleżanka urodziła miesiąc temu pięknego Chłopca, więc spięłam się i wydziergałam Zebrosła :)
Tutek stąd. Grzywy brak i uszy jakieś za duże, mimo skracania z wersją pierwotną, ale czarno-białe paski raczej skutecznie naprowadzają na zamierzone zwierzę. Dzwoni dzwonkami dwoma i do rączki pasuje jak ulał, więc misja zakończona sukcesem.
Teraz kilka zdjęć:
Ot i tyle i na dziś. Teraz zabieram się za przerabianie swetra. Trzymajcie kciuki! Za wszystko!
No i zdrowi bądźcie, jako i Bliscy Wasi! Kropka.