Od Babci i szydełka bowiem wszystko się zaczęło. Klasyczny banał jakich wiele.
a teraz?
...no właśnie, a teraz się mota między szydełkiem, maszyną, drutami i aparatem fotograficznym (dobrze, że haftować jeszcze jej się nie zachciało i kryminałów pisać!)
A co w tym złego? Niby nic, ale czasami ma poczucie, że to za dużo. Za dużo srok za ogon i niemożliwe, żeby wszystko we wszystkim szło jak trzeba. Że to taki artyzm ze spalonego teatru i rękodzieło ze słomą w butach, ąę rodem z wieś tańczy, wieś śpiewa i haj lajf ze studiem fotograficznym na komodzie.
A to nie haj lajf tylko super hard lajf jest. Bo żeby mamona z nieba leciała, to łepetyną pustą trzeba ruszyć, a nie dobre chęci jeno i marzenie mieć. Każdy głupi bowiem wie, że o kant kupra można te marzenia rozbić, jeśli ... no właśnie jeśli...
a) do łba stosownej wiedzy się nie wleje i ryzykownych decyzji się nie podejmie albo
b) przed lustrem otwarcie się nie stanie i z tych marzeń o dupie Maryni się po prostu dla świętego spokoju nie zrezygnuje.
A do obu jaja trzeba mieć.
Czy ona jaja ma? Oto jest pytanie!
Jak to niektórzy mówią (nie pamiętam kto) ...albo rybka, albo pipka .
Tak mi się te myśli poplątały, że ...na tym poprzestanę i ciąg dalszy banialuków o dziewczynie z supłem zachowam dla siebie.
A teraz przejdę do meritum, wszak nie słowo pisane jest ważne, tylko zdjęcia przecież (jak zwykle robione na gorąco w studiu "na komodzie").
Szydełkowy post, świeże szydełkowe twory zatem.
Voila!
"bukietowa inspiracja"
i "tęczowe resztki przędzy"
Serdecznie dziękuję Państwu za uwagę i życzę kolorowych snów oraz dobrego dnia!
Ja udaję się na walkę wagi ciężkiej z bohaterką dzisiejszego posta i jej supłem. Dziś wiem, że skazana jestem na porażkę, ale jutro jest jutro, a nie futro, więc udam optymizm i gardy nie opuszczę.
Dobranoc!
Tak, zdecydowanie tą "bliskość", o której pisałaś u mnie, widać dziś u Ciebie jak na dłoni:-) Pewnie sobie nadinterpretuje, ale... czytam dowcipny tekst o rozdartym sercu pisany ze łzami w oczach. Piękna Barcelona na Twoich zdjęciach nie przejmuje się ta komodą ;-) Twoje śliczne szydełkowe maleństwa lubią światła biurowych jupiterów, a torby chcą się pokazać i nosić bez względu na to, jak wychodzą na światło dziennie ;-) Trudno pogodzić marzenia z rzeczywistością. Coś o tym wiem. Życzę Ci wieeeelkich "kohones"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Bardzo mi miło, że czujesz dziewczynę z supłem i wielkie dzięki za życzenia :* Uściski!
UsuńTęczowa taka piękna... Choć mam swoją osobistą creaturrową portmonetkę, którą wielbię, bo kolory takie idealne dla mnie (ona ciągle w użyciu i nie oddaję nikomu, choć Syn czasem pyta czy może pożyczyć :P) to i inne zachwyt wzbudzają.
OdpowiedzUsuńA dziewczyna z supłem cuda tworzy i wspaniale, że ten supeł ma. Bo bez supła to każdy potrafi mądrym być, a z supłem to i ciekawiej, i bardziej twórczo, i nawet studio fotograficzne na komodzie można mieć, a co! Trzymam kciuki za nowe jutro!
Ja też trzymam :) Cieszy, że w użytku i kolory trafione! Ucałowania :*
UsuńEch, te same myśli mię nurtują.
OdpowiedzUsuńOraz, dodam, do dziś nie moge odżałować, że nie kupiłam sobie creaturrowej portmonetki, kiedy stałam z nią na stoisku. Znaczy się z portmonetką. Ja stałam przy kramie, a na kramie portmonetki. Byłabym sobie ekspedientką i klyętem.
Jarecka to sama może sobie taką sprawić bez trudu, bo Jarecka mistrzyni szydełka przecież jest!
UsuńA za sprawą podobnych dylematów i myśli jest mi Jarecka jeszcze bardziej, że tak powiem, bliska :)
piękne maleństwa! zwłaszcza ta fioletowo lawendowa.
OdpowiedzUsuńPiękne dzięki!
UsuńZ niecierpliwością czekam na ciąg dalszy historii o tym, jak marzenia dzielnie opierają się kantowi kupra, co by nie prysnąć jak bańka mydlana. Bo jak się nie doczekam, to oficjalnie wezmę i w kuper chlasnę, choć mówią, że nie wolno. Ja się tam jednak przejmować nie zamierzam. Ot co. Trzymam kciuki i wypatruję!!
OdpowiedzUsuńSupełki zacne. Inaczej być nie może. Mój obdarowany też w ciągłym użytku :))))