Sztuki władania szydłem nauczyła mnie Babcia Bronia.
Potem było szycie, którego tajniki zgłębiałam już sama (tak, jestem typowym samoukiem).
Ostatnio przechodzę kryzys szycia i nadarzyła się okazja do pomachania szydłem na nowo.
Wybierałam się z wizytą do dawnej znajomej, która ma przeuroczego syna Filipa i postanowiłam coś mu wyszydlić.
Tak zrodził się pomysł.
Realizacja trwała dość długo, bo sama, metodą prób, błędów i wielokrotnego prucia, dochodziłam do perfekcyjnej formy.
W taki sposób narodził się słoń Malina.
Zrobiony jest w 100% wg mojego projektu.
Materiał stworzenia to 100% bawełna, którą można prać.
Oczy bezpiecznie blokowane od środka.
Ogon dodaje mu końcowego szyku i jest przysłowiową kropką na "i".
Mucha pięknie dopełnia całość.
Cóż więcej mogę napisać...jestem z siebie dumna. Filip polubił zabawkę, szczególnie upodobał sobie gryzienie trąby.
Co do dodatkowych danych: wypełnienie poliestrowe, całość można prać i obowiązkowo mocno tulić. Słoń jest dość duży, bo mierzy 28 cm.
Jest satysfakcja i duma i chwilowa wyrwa w twórczym marazmie, więc same plusy!
Mam apetyt na więcej amigurumi, ale czy mi starczy energii? Trzymajcie kciuki!
Cudny! Myślę, że każdego chwyta za serce
OdpowiedzUsuńDzięki Magda! :*
UsuńSłodziak!
OdpowiedzUsuń