Jak się nad tym zastanowić, to jest dzień totalnie pusty, w Helloween nic się nie obchodzi (przynajmniej tak wynika z moich obserwacji), za to kupić lub przygotować trzeba sporo: strój, gadżety "okołoprzebraniowe", cukierki i milion dupereli do ustrojenia pokoju, domu lub chociażby drzwi. Moim zdaniem jest to kolejne komercyjne święto, które skłania do wydawania i nabywania. Nic ponad to.
W związku z tym, że jest puste, nie obchodzimy. Szkoła mojej córki jednak tak. Dlaczego? Ponieważ uchodzi za dwujęzyczną i wszystkie ważniejsze święta obchodzone w Stanach i Wielkiej Brytanii są celebrowane.
W celu uniknięcia bezmyślnego kupowania stroju i gadżetów wzięłam sprawę w swoje ręce i zakasałam rękawy.
Głównym punktem programu była czarna tutu. Wierzę, że będzie używana także poza przebraniem.
Następnie czarna, postrzępiona peleryna
i koszyk w kształcie dyni z bawełnianej taśmy tzw. T-shirt yarn.
Oto jak mój overlock pięknie wykończył spód spódnicy mereżką!
Peleryna zaś ma a la kołnierz i wiązana jest na sznurek.
Całość dopełniły niestety zakupione: miotła i kapelusz oraz czarna, bawełniana podkoszulka z długim rękawem.
Tatuaż na policzku dodał Czarownicy szyku, bo za to właśnie (jakby ktoś miał wątpliwości) przebrana jest Zosia.
Zdjęcia na trawce wykonane telefonem, stąd gorsza jakość.
A jak u Was z tym Halloween? Macie dylematy czy macie to w nosie?
Pozdro! Buziak dla odwiedzających!
Ja nie obchodzę i nie mam dylematów 😋Czarująca ta czarownica 😘 pięknie wygląda!💙💜💛💚
OdpowiedzUsuńCzarować potrafi jak mało kto :) Piękne dzięki:*
Usuń