Czas tyka nie przejmując się niczym i nikim. Niektórzy uważają, że ucieka, inni, że się dłuży...
Fakt jest taki, że Nowy Rok za pasem. Co to dla mnie znaczy? Nic i wszystko. Nie mam żadnych postanowień, żadnych oczekiwań. 2017 potraktuję jak każdy inny, czyli jak białą kartkę.
Nie jestem w obozie musowego świętowania nadejście Nowego ani tegoż świętowania nie neguję. Wolnoć Tomku w swoim domku!
Osobiście, jeśli nigdzie nie wyjeżdżam, wolę codzienność. Ale jeśli jestem w nastroju do zabawy, nie interesuje mnie czy to Sylwester, świątek, piątek czy niedziela.
Jedyne co mi doskwiera w Sylwestra (odkąd mieszkam poza Polską) to smutek. Bardziej odczuwam samotność, dużo bardziej niż w Święta. Chyba brakuje mi wyjazdów i spotkań z dawnymi znajomymi...no i zbliżające się urodziny. Chcąc nie chcąc robię różne bilansy i z usposobieniem Kłapouchego raczej nie wychodzą mi na plus.
Dobrą stroną tych nadchodzących urodzin jest za to zaplanowany wyjazd, więc może chandra urodzinowa za bardzo mnie nie poturbuje.
Żeby zakończyć wpis nieco bardziej optymistycznie, pochwalę się najnowszym uszytkiem. Jest to świąteczny prezent dla mojego Męża. Jakość fot pozostawia wiele do życzenia, bluza nie! Jestem dumna. Szyta bez przymiarek. Z powiększanego szablonu z Ottobre na bluzę nastolatki plus liczne modyfikacje, np. poniższy rękaw.