30 kwietnia 2014

"Granaciki" czyli słów kilka o małych spodniach

Witam!

Z potrzeby powstały spodnie dla Latorośli. Po pierwsze została mi granatowa dresówka ze spódnicy, po drugie trzeba nam było spodni, których do piaskownicy nie żal. Wygodne, luźne i funkcjonalne.


Teraz jak na nie patrzę,to trochę mi żal do piaskownicy, ale co tam :) Wzór klasycznie odrysowałam z istniejących.


 Dodatkiem są jednak kieszenie! Ja wzorowałam się na tym filmiku. I efekt zadowala. Pierwsze koty za płoty!



Z tyłu nie mają żadnych plisek.

Z przodu 4 jednocentymetrowe zakładki do środka. Nogawki za długie celowo i najprościej było je klasycznie podwinąć. Myślę, że wygląda to dobrze, a jest przy tym zapas na zaś :)


Pasek z 2 cm gumką wszyty jak stójka do "Pudrokiecki z Mruczkiem". W tamtejszym poście filmik.

I tyle kolejnego wyzwania postawionego samej sobie.

Jedyne o czym teraz myślę to maszyna ze ściegiem overlockowym, bo szycie i obrzucanie to baaardzo męczące zadanie. Może ktoś z Was ma taki wynalazek i poradziłby coś w tej kwestii...?

Miłego długiego weekendu!!! Niech będzie piękny, ciepły i dłuuuugi!!

Do następnego!

26 kwietnia 2014

"Rusałka" czyli letnia kiecka z lnu

Witam!

Trochę przerwy było, trochę wypoczynku, trochę burzy mózgów..., ale do rzeczy.

Jakiś czas temu kupiłam len. Leciutko różowy, co do mnie nie podobne, bo w różach raczej nie gustuję. Leżał ten len sobie leżał i... się doczekał!


Skąd pomysł? Z istniejącej sukienki. Klasycznie odrysowałam jej zarys, a potem z powstałego worka :) próbowałam stworzyć sukienkę. Łatwo nie było.


Powstały pierwszy raz w życiu zaszewki (trzy z tyłu i dwie z przodu), głównie wzięły się z intuicji. Nie obyło się także bez zwężania. Kombinowałam jednak tak, żeby weszła przez głowę, bo zamka brak :)


Pomysł na pasek...podobną miałam ślubną sukienkę. Taśmę celowo przyszyłam w kształcie lekkiej podkowy, żeby jednak nieco workowatość spowabnić i optycznie wyszczuplić talię.


A kokardka jakoś na sam koniec nasunęła się sama.


Efekt mnie zadowala, choć wciąż mam wątpliwości co do granatu, choć od początku właśnie ten kolor wymyśliłam sobie na złamanie piżamkowatego różu :)

Na nadchodzące lato jak znalazł!
Dobrego weekendu Wam życzę!

P.S. A jeśli macie ochotę na poooglądanie zdjęć urlopowych, to zapraszam na moje drugie blogowe wypociny tu.

7 kwietnia 2014

Łamiemy kryzys twórczy...czyli kilka słów o mini w granacie.

Witam!

Ta...mamy twórczy kryzys. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Ciężko mi sięgnąć po nożyce, szydło...nie mówiąc już o maszynie do szycia. 

Ale złamałam się. 


Drążącą ręką zaczęłam w  sobotę ciachać materiał zakupiony tydzień wcześniej (dzianina dresowa). Wzorem była mi istniejąca spódnica. Wciąż z premedytacją omijam szerokim łukiem wszywania zamka, więc zamysł był - biodrówka. Wycięłam dwa kwadraty. Zszyłam boki. Potem zaznaczyłam zakładki (te na tyłku powinny być od środka i są ciut szerzej od siebie) i wycięłam pas górny. Przyszyłam z jednej, potem z drugiej strony. Kiedy myślałam, że wow, że już, że mi wyszło...okazało się, że dół był trochę do kitu, więc lekko zwęziłam do dołu i zawinęłam. Nie obyło się bez prucia, poprawek i nacinania. Szwy...no cóż, równe nie są, ale uwierzcie mi, że super się nosi!! Brykam w niej już drugi dzień! 


 Jedyna wada wg mnie, to luz w okolicach brzucha...lepiej jak tam czuję opór inaczej istnieje ryzyko niczym nie powstrzymanego rozrostu ;) Dlatego jeśli się zbiorę do następnej, to uszyję sobie bardziej dopasowaną, z zamkiem!



A tymczasem powoli głowa wypełnia się pakowaniem. Co trzeba, czego nie brać...itp.

W piątek wyruszamy. Liczę, że mi łeb wiatr oczyści, żebym znów sobie bez trwogi i zbędnych tysiąca myśli mgła tworzyć, choćby do szuflady :)

Trzymajcie się ciepło!