30 grudnia 2016

Piotr in Hood

Czas tyka nie przejmując się niczym i nikim. Niektórzy uważają, że ucieka, inni, że się dłuży...

Fakt jest taki, że Nowy Rok za pasem. Co to dla mnie znaczy? Nic i wszystko. Nie mam żadnych postanowień, żadnych oczekiwań. 2017 potraktuję jak każdy inny, czyli jak białą kartkę.

Nie jestem w obozie musowego świętowania nadejście Nowego ani tegoż świętowania nie neguję. Wolnoć Tomku w swoim domku! 

Osobiście, jeśli nigdzie nie wyjeżdżam, wolę codzienność. Ale jeśli jestem w nastroju do zabawy, nie interesuje mnie czy to Sylwester, świątek, piątek czy niedziela.

Jedyne co mi doskwiera w Sylwestra (odkąd mieszkam poza Polską) to smutek. Bardziej odczuwam samotność, dużo bardziej niż w Święta. Chyba brakuje mi wyjazdów i spotkań z dawnymi znajomymi...no i zbliżające się urodziny. Chcąc nie chcąc robię różne bilansy i z usposobieniem Kłapouchego raczej nie wychodzą mi na plus. 

Dobrą stroną tych nadchodzących urodzin jest za to zaplanowany wyjazd, więc może chandra urodzinowa za bardzo mnie nie poturbuje.

Żeby zakończyć wpis nieco bardziej optymistycznie, pochwalę się najnowszym uszytkiem. Jest to świąteczny prezent dla mojego Męża. Jakość fot pozostawia wiele do życzenia, bluza nie! Jestem dumna. Szyta bez przymiarek. Z powiększanego szablonu z Ottobre na bluzę nastolatki plus liczne modyfikacje, np. poniższy rękaw.


4 listopada 2016

zmiany...

Lubicie zmiany?
Ja kiedyś nie lubiłam, ale zmieniłam zdanie.
Lubię podmuch nowego, niepewność z tym związaną, ryzyko, skok adrenaliny...słowem dobrze mi to robi.

Spektakularnych zmian jednak nie dokonuję, nie przeczytacie tu o jakichś niesamowitych przedsięwzięciach, jeno o najnowszej "kolekcji" portmonetek ombre , które niejako są moją manifestacją zmiany, przejścia, dojrzewania...

W swojej twórczości niestety nie umiem trzymać się jednej formy wyrażania się, dlatego imam się kilku rzeczy na raz, ostatnio szydełko w natarciu!

Poza tym uwielbiam szukać nowych smaków w kuchni i nie umiem żyć bez zmian miejsca pobytu, choćby na chwilę, choćby za winkiel...stąd moje totalne zamiłowanie do podróży małych i dużych...ot taki ze mnie niespokojny duch :)

A teraz czas na kilka zdjęć

Zima

19 października 2016

Street style, skate style...

Joł!

Dziś zdjęcia z ulicy. Zdjęcia z mojej okolicy.
Zdjęcia bluzy, z której jestem bardzo zadowolona, bo moje Dziecię ma na jej punkcie bzika i nonstop w niej fika.
Bez dalszego zbędnego gadania, tudzież taniego rapowania, zapraszam Was na seans fotograficzny z pochmurnego dnia na mojej dzielnicy!


7 października 2016

Jak to liście paproci zawróciły mi w głowie...

Witajcie!

Latem zrobiłam zakupy dzianinowe z miliardem pomysłów na ich wykorzystanie. Niestety teraz strach jest mi je ciąć (są takie piękne)! Czyżby początki szmatoholizmu?!?

Od początku jednak faworytem numero uno były paprocie! Oszalałam na ich punkcie!
Cud, miód i palec lizać!
W głowie miałam bluzkę z kimonowymi rękawami, ale w głowie to ja mam cuda niewidy, a potrzebny był szablon. Ideę zatem zmieniłam i postanowiłam uszyć klasyczny basic. 
Szablon wykombinowałam z ukochanej bluzki na stanie i zaczęłam ciachać. Niestety nie uwzględniłam wyraźnej różnicy w rozciągliwości materiałów!! BLUZKA MATKA jest bardziej elastyczna...dlatego BLUZKA CÓRKA wyszła mi tak obcisła, że gram przytyję, a bluzka nigdy przenigdy nie ujrzy światła dziennego i basta!


29 września 2016

3 rzeczy dobre...

Do niedawna miałam (w sumie dalej mam) postanowienie tzw. "3 rzeczy dobrych". 
To taki wymyślony trening na koniec dnia. Trening pozytywnego myślenia. Trzeba wykrzesać z siebie tzw. zdarzenia, odczucia, sytuacje,...i to wszystko wg nas ma być dobre. Mowa o ok. 12 godzinach wstecz. Generalnie polecam.

Na początku szło dobrze, potem gorzej, a dziś to ja w ogóle jak młody Werter się czuję (dobra średni, żeby być prawdomównym).

Przed chwilą spróbowałam te 3 rzeczy z siebie wykrzesać i wyszło mi:
- posprzątałaś wszystkie szafki i szuflady w kuchni,
- zrobiłaś zakupy i ugotowałaś pyszne curry z pomidorami i krewetkami,
- ...i tu mi się oczy posikały (nie ze śmiechu)... 

Zatem chwilo nie trwaj! 

Na koniec tego niezwykłego posta/u wrzucę 3 rzeczy uszyte przeze mnie,  które do najświeższych nie należą,  ale są dobre.

Plecak nie na prezent.


Plecak, który był prezentem.


I moja bardzo udana, sztukowana, lniana bluzka.
edit: spódnica i torebka też robota własna osobista.
edit: ...podobnie jak Dziecię i jej sukienka.

Pozdrawiam, 
menadżer gospodarstwa domowego.

P.S. 1 Nie mam zamiaru odnosić się do ostatniego wpisu, sami rozumiecie, że trochę jestem nie w sosie.
P.S. 2 Już nie mam takich długich włosów i mi z tym lepiej jak patrzę na te zdjęcia.

Pozdro!

3 sierpnia 2016

Na początku było szydełko...

Tak, tak...dawno, dawno temu za siedmioma górami i siedmioma rzekami była sobie dziewczyna, której ukochana Babcia bakcyla robótkowego zaszczepiła. Potem było wartkie młode życie i nie czas na robótki srutki,...a potem dziewczyna dziewczynę na świat wydała i radość w machaniu szydełkiem na nowo odnalazła.
Od Babci i szydełka bowiem wszystko się zaczęło. Klasyczny banał jakich wiele.

a teraz?

...no właśnie, a teraz się mota między szydełkiem, maszyną, drutami i aparatem fotograficznym (dobrze, że haftować jeszcze jej się nie zachciało i kryminałów pisać!)
A co w  tym złego? Niby nic, ale czasami ma poczucie, że to za dużo. Za dużo srok za ogon i niemożliwe, żeby wszystko we wszystkim szło jak trzeba. Że to taki artyzm ze spalonego teatru i rękodzieło ze słomą w butach, ąę rodem z wieś tańczy, wieś śpiewa i haj lajf ze studiem fotograficznym na komodzie.

A to nie haj lajf tylko  super hard lajf jest. Bo żeby mamona z nieba leciała, to łepetyną pustą trzeba ruszyć, a nie dobre chęci jeno i marzenie  mieć.  Każdy głupi bowiem wie, że o kant kupra można te marzenia rozbić, jeśli ... no właśnie jeśli...
a) do łba stosownej wiedzy się nie wleje i ryzykownych decyzji się nie podejmie albo
b) przed lustrem otwarcie się nie stanie i z tych marzeń o dupie Maryni się po prostu dla świętego spokoju nie zrezygnuje.

A do obu jaja trzeba mieć.
Czy ona jaja ma? Oto jest pytanie!
Jak to niektórzy mówią (nie pamiętam kto) ...albo rybka, albo pipka .

Tak mi się te myśli poplątały, że ...na tym poprzestanę i ciąg dalszy banialuków o dziewczynie z supłem zachowam dla siebie.

A teraz przejdę do meritum, wszak nie słowo pisane jest ważne, tylko zdjęcia przecież (jak zwykle robione na gorąco w studiu "na komodzie").

Szydełkowy post, świeże szydełkowe twory zatem.
Voila!

"bukietowa inspiracja"
 

30 lipca 2016

torby, torebki, plecaki...

Tworzę, nie próżnuję. Trochę tego, trochę owego.
Tworzę, bo lubię. Tworzę mimo upałów, mimo strużek potu. Ot cała ja. Syndrom niespokojnych rąk.

Dziś pokażę Wam dwie najnowsze torby i świeżutki plecak, bo uszyty dziś. Ot miałam wenę.

 bakłażanowy komplet

14 lipca 2016

Rudy, turkusowy, zielony...

Nie mam dziś wiele do powiedzenia.
Trochę za gorąco na myślenie i tworzenie.
Głowę mam na północy Europy. Zasłuchuję się w tamtejszych dźwiękach i odpływam...

Dziś pokażę Wam kilka zdjęć sukienki dumnie noszonej od ponad tygodnia,
Dowód na to, że rudy, turkus i zieleń to zawsze dobre połączenie :)

Gotowi? :)

seria z "domowego studia"

7 lipca 2016

Pułapka rękodzielnika

Tak, dziś będzie o pułapce rękodzielnika.

Sama wymyśliłam tę nazwę i myślę, że nie ja jedna z tym się zmagam. A na czym to polega?
Jest to syndrom podobny Zosi Samosi. Już wiecie o co chodzi?

Potrafię całkiem nieźle wymiatać na szydełku, całkiem dobrze idzie mi obłaskawianie maszyny, a i z drutami jest satysfakcjonująco, do tego nie podoba mi się jakość rzeczy w sklepach i ...voila! Oto w skrócie opis tytułowego syndromu.

Wszystko chcę robić sama! O zgrozo! Ale gdzie te wszystkie materiały, włóczki, sznurki, zapięcie, filce, nici, itp. itd. trzymać? No i jak znaleźć czas na wykonanie wszystkiego? Jeśli mi się nie udaje, frustracja rośnie! Jak muszę kupić gotowy ciuch w sklepie, a w/w jakość z ceną "...mają tyle wspólnego co ja z narkotykami, czyli nic...", jest jeszcze gorzej...
Ech...dlatego trzeba samemu sobie narzucić zdrowy umiar. Uczę się tego i każdego dnia próbuję okiełznać nieposkromioną Zosię Samosię we mnie. Efekty są różne :)

Tymczasem kilka zdjęć sukienki dla Córki uszytej oczywiście rękami moimi z pomocą maszyny.


1 lipca 2016

Król i Królowa...czyli tutek na koronę z filcu!

Witam!

Dziś pokażę Wam jak zrobić koronę dla w/w rodziny królewskiej!

Potrzebowałam czterech. Dla Trzech Królewien i jednego Królewicza na klasowe urodziny mojej córki. Główkowałam trochę, żeby były porządne, ale niezbyt pracochłonne. Z dawien dawna miałam zaległy filc w kolorze żółtym i czerwonym i pojawiła się żaróweczka. Eureka!
Jak zrobić taką samemu? Voila!

KORONA (dla 4 latka)
- filc,
- nożyczki i/lub nóż krążkowy
- linijka,
- szpilki,
- nici,
- gumka,
- maszyna lub sprawne dłonie.

Krok po kroku.


1. Wytnij dwa prostokąty 42cm x 14cm. Dwa, ponieważ mój filc na jedną warstwę był za cienki.

13 czerwca 2016

Pierwsze koty za płoty...

...pierwsze targi za mną i ... jest dobrze!
Frekwencja nie dopisała, ponieważ pogoda była raczej plażowa, ale i tak jest sukces! Nieskromnie się pochwalę, że sprzedałam najwięcej produktów, a moje stanowisko wyglądało naprawdę dobrze :P

Po pierwsze przełamałam się i tam byłam !
Po drugie moje rzeczy naprawdę przyciągały spojrzenia i kilka  znalazło nowych właścicieli, co bardzo motywuje!
Po trzecie poznałam kilka osób, dowiedziałam się wielu rzeczy i rozdałam sporo wizytówek (tak dorobiłam się profesjonalnych, specjalnie na tę okazję).
Po czwarte...nie wiem wciąż mam chaos w głowie, ale pozytywny :)

Zdjęcia kiepskie, ale coś z tych jednodniowych targów chciałabym Wam bardzo pokazać. Oto kilka ujęć.


31 maja 2016

Panda Girl

Witajcie!

Sporo się u mnie ostatnio zaczęło dziać. Po powrocie z wakacji miałam mały zastój, ale potem...

Najpierw przełamałam się (hurrrra) i wreszcie uszyłam coś dla Zosi. Ta dzianina w pandy czekała dłuuugo, aż się doczekała.

9 maja 2016

Włóczykij...

Witam!

Jak byście mieli wybrać postać z Muminków, która najbardziej byłaby Wami, to kogo byście wybrali?
Do mnie chyba najbardziej pasuje Włóczykij, przynajmniej ja tak siebie widzę. No i lubię się włóczyć, i po okolicy, i po świecie. Wy też?

Jak byłam piękna i młoda dostawałam od mamy kieszonkowe, które szło na najpotrzebniejsze wydatki (w liceum piwo i fajki oczywiście ;)), a także na sylwestra i wakacje. Takie to wtedy były moje priorytety. Sylwester zwykle był w górach, wypad wakacyjny nad morzem i zawsze było w dechę!

Pierwszy wypad za granicę to oczywiście Czechy, gdzie już w Kudowie Zdrój albo mi ukradli, albo sama gdzieś posiałam portfel z całym zapasem gotówki! Współtowarzysze podróży zatem (wszystkich kocham!) dzielnie mnie utrzymywali, łącznie ze spontanicznym wypadem do Pragi.

Potem była Ukraina stopem do Przemyśla i dalej autobusem do Lwowa, a później było coraz dalej, inaczej...

Zawsze marzyłam o wędrowaniu stopem, o niespiesznym podążaniu przed siebie, z  niekoniecznie określonym celem, z plecakiem pełnym puszek (nie tylko z konserwami)..., ale wyszło inaczej. Wtedy nie zrealizowałam wiele z tego, co chciałam, więc teraz zaspokajam swój nieskończony apetyt powsinogi.... w bardziej cywilizowany sposób, inaczej, ale też się liczy :)
Priorytety wyjazdowe zostały mniej więcej te same, a piwo i fajki zamieniłam na motki i materiały.

A dlaczego ja w ogóle o tym piszę? Bo jutro znowu wyruszam w świat i przed wyjazdem chciałam Wam pokazać dwa letnie plecaki, które zmajstrowałam. Tym razem mam więcej materiału, więc mogę uszyć ich kilka :)

Na duże wyprawy się nie nadają, ale na plażę, piknik, rower itp. są idealne.
Solidne, wygodne (sama mam jeden w ciągłym użyciu), pojemne i letnie, no i dwie ręce wolne!

Teraz kilka zdjęć :)

czerwono - biały


3 maja 2016

Plony...

Witam!

Tak, dziś znowu Wam pokażę plony współpracy z szydełkiem. Kolejna seria torebek. Po co? Bo lubię, bo tak i być może będę miała okazję gdzieś je wszystkie pokazać..., ale nie zapeszam. Tajemnicę zdradzę w drugiej połowie maja, o ile będzie co zdradzać :)

Póki co dwie klasyczne listonoszki z tzw. resajklingowej taśmy (pisownia fonetyczna) oraz jedna ze sznurka (nieco większa). Ten sznurek to moje ciekawe odkrycie, ponieważ waży mniej, a równie dobrze się prezentuje. Jedyna wada to cena :)

Teraz przejdźmy do rzeczy, czyli zdjęć!

"Trójlistna Koniczyna"

18 kwietnia 2016

Szydło w natarciu!

Witam!

Tak się złożyło, że wraz z wiosną dziergać torebek znowu mi się zachciało. 
Niczego nie planowałam, ale któregoś dnia skręciłam z trasy i...weszłam do dzielnicowej pasmanterii. Tam ujrzałam cudne kolory na wiosnę/lato...no i nie mogłam się powstrzymać, musiałam dokonać zakupu! Żeby nie oszaleć wybrałam tylko dwa motki. Prawdę mówiąc ja z różem  mam "... tyle wspólnego co z mercedesami, czyli nic." (cytat Kazik na Żywo, "Tata dilera") , ale w połączeniu z kremowym motkiem w domu, wyszło, moim nieskromnym zdaniem, piękne połączenie! 

Rzućcie okiem!

"Fiolka"

9 kwietnia 2016

Paskofil

Witam!

Co u mnie? Dość leniwie, nieregularnie, taki jakiś może syndrom leniwej wiosny? Wiecie jak to jest, na pogodę zawsze wszystko można zrzucić :)

Tym razem pojawiam się z efektem pracy na drutach. Ale żadnych właściwie nowości. 
Pamiętacie ten sweterek dla mojej Córki?
Okazał się być stanowczo za szybko za mały, więc przystąpiłam do akcji: prucie i dzierganie raz jeszcze. Dlaczego? Ponieważ niewiele razy był użyty, włóczka bardzo fajna i szkoda mi było odpuścić.
Proces przetwórczy nie był łatwy ani krótki, ale i tak poszło nieźle. Liczę (w naiwności swojej), że do jesieni będzie jeszcze wciąż dobry, ale ...czas pokaże.

Wersja nr 1 była w paski, które bardzo, bardzo mi się podobały. 
Wersja nr 2 miała być inna, ale także w paski, bo ja namiętnym paskofilem jestem.

Wyszło to trochę męsko, ale wychodzę z założenia, że ładnemu we wszystkim ładnie.

Z uwag technicznych...nigdy więcej!!! Sweter w częściach, potem masakryczne zszywanie oraz chowanie nitek...nie chcę przeżyć tego ponownie! Poza tym ścieg bułka z masłem, nieśmiertelna klasyka, czyli prawe/lewe.

Przy ewentualnym następnym razie obięcuję poprawę i wysilę swoje szare komórki do wejścia w posiadanie tajemnej wiedzy robienia swetra w jednej części, ...oczywiście jeśli będzie wena i ochota.

Na koniec efekt dziewiarskiego przetwórstwa na nieśmiertelnej białej komodzie i Modelce Właścicielce.

14 marca 2016

Zebrosioł

Witam!

Przez prawie dwa ostatnie tygodnie mieliśmy w domu szpital na peryferiach. Najpierw Dziecię, potem mój ukochany Pies. Dziecię z grypy wyszło, Pies z paskudnego zatrucia jeszcze chyba nie. Przynajmniej nie do końca, co mnie martwi. Ulotności bycia się przestraszyłam, co rzadko mi się zdarza... no cóż wychodzi naprawdę na to, że zdrowie to podstawa! Teraz trzymam kciuki, żeby wszystko wróciło do normy,... a jak się nie da, to niech nie będzie chociaż zbyt dużej zmiany ... plis!!!

Sentymentalnie zarzucam zdjęcie moich największych Skarbów

4 marca 2016

domowa masówka...

Cześć i czołem!

Opuszczam się! Tracę motywację do blogowania i ja. Uciekają inni i jakoś takoś dziwnie, kiedy zbudowana mini społeczność rozsypuje się..., ale to chyba tzw. życie, praca, brak czasu, obowiązki, i to, i tamto... rozumiem.
Wszak każdy, kto popróbował życia blogowego wie, że to nie bułka z masłem. To nie tylko coś stworzyć i pstryknąć byle jakie foty, a potem wklepać dwa zdania. A nawet, jeśli są dwa, to się o nich sporo myśli...przynajmniej ja tak mam.

Czasochłonne to zajęcie, więc wszyscy, którzy odchodzą bądź odeszli,...trudno. Tęsknię i będę tęsknić, mając tylko nadzieję, że macie czas na dalsze tworzenie, bo to super zajawka jest!

Z tego powodu po troszę opuszczam się i ja. Ślamazarzę w publikowaniu postów, ale nie w tworzeniu. Chyba.

Dziś pokażę Wam kolejną serię "luksusowych" toreb. Dlaczego luksusowe? Bo są pierwsza klasa! I tyle :) Tak, tak ... jak wejdziecie na moją  DaWandę to zobaczycie, że są dość kosztowne, ale myślę że warte każdej złotówki i czego tam jeszcze.

Pokażę je, bo jestem z nich dumna, bo są piękne (Kokka oczywiście serwuje takie piękne wzory), bo jestem samochwała.

Dość ględzenia.

Oto i one!
"Spring Flower"

5 lutego 2016

Czerwony Kapturek...

Witam!

Ostatnio u mnie było gorąco! Po poduszkowym zamówieniu przyszedł czas na zamówienie od mojej Córki. Pierwszy prawdziwy bal przebierańców, więc stanęłam na rzęsach, ale się udało!

Najpierw na ruszt poszedł koszyk. Po co kupować jak można zrobić?
Czekoladowa taśma, odrobinę czerwonej, szydło i heja!

tak było przed

22 stycznia 2016

Poduszkowelove...

Witam Moi Drodzy!

Szału tworzenia nie ma, ale ostatnio wpadło mi kilka zamówień, więc je realizuję. Nie ma wymówek, nie ma ociągania! Praca wre! :)
Czasami taki kop potrzebny, za co jestem losowi wdzięczna.

Poproszono mnie o poszewki na poduchy. Spiełam się zatem, materiał i inne dodatki nabyłam i do maszyny zasiadłam. Dudniła aż miło przez dwa dni i...efekt mnie satysfakcjonuje, co do codzienności nie należy.

Jedynie słońce spłatało mi dziś figla i odmówiło współpracy przy mini sesji. No cóż...nie można mieć wszystkiego.

oto przed Państwem panna w czerni:
 

4 stycznia 2016

szydełkowe co nieco w wersji xs

Witajcie!

Z okazji nowego roku uraczę Was małymi, szydełkowymi drobiazgami. Oba wydziergane jeszcze w starym roku, ale dzięki żółwiej poczcie dziś dopiero doszły do rąk Adresatów! Taki mini pocztowy rekordzik :)

Klasyczna już w moim wydaniu grzechotka w kolorach kontrastowych to zaległy prezent dla Anielki :)