Chyba nastąpiło u mnie jakoweś przesilenie. Zagubiłam się w szale torebkowego szydlenia i nastąpił krach.
Jak zapowiedziałam, tak czynię. Na razie odpoczynek od szydełka mi potrzebny.
W związku z powyższym próbuję obłaskawić maszynę. Jest to dla mnie abstrakt totalny. Od grudnia posiadam swoją pierwszą maszynę do szycia, a faktycznie zaczęłam jej użytkowanie od może marca, może kwietnia... Podchodzę do niej z szacunkiem i wdzięcznością. Podstawy jej obsługi po swojemu (co może nie jest dobre) i za pośrednictwem porad i filmów znalezionych na internecie, powiedzmy że posiadłam...:)
Mam dawno, dawno kupiony materiał i pomysł, który na początek może okaże się wykonalny, bo wydaje się banalny...zobaczymy.
Póki co kolorowego tygodnia!!
A jakby ktoś chciał przygarnąć jedną z moich tęczowych Dam :) - zapraszam do sklepu lub kontaktu mailowego :)
Powodzenia z maszyną. Ja zaczynałam od podglądania jak szyje moja mama, która powtarza, że krawcową nie jest, ale całe dzieciństwo szyła dla mnie i mojej siostry sukieneczki i spódniczki, a i ciągle obszywa rodzinę w firany, skraca spodnie lub np szyje pościel na wnusia :)
OdpowiedzUsuńSądząc po szale torebkowym i portmonetkowym jak zasiądziesz do maszyny to na jednym projekcie się nie skończy :D
Pozdrawiam.
Hehe zobaczymy. Faktem jest, iż od dawna podobają mi się maszynowe cuda. A co do szału...mam nadzieję nie wpaść w następny :) Wpadanie w szał jest niezdrowe ;P
OdpowiedzUsuńMiłego dnia! :)