Czas świąteczny za nami. Uf! Osobiście wolę dzień zwykły.
Wraz z nastaniem wyżej wspomnianego moja kapryśna Modelka zechciała wreszcie wdziać nowe wdzianko! Cud! Nie myśląc długo chwyciłam aparat i tadam!
Młodej czas świąteczny nie dodał kilogramów (szczęściara!), a nawet gdyby, sprytna sukienka niedociągnięcia skrzętnie tuszuje. Chyba muszę pomyśleć o czymś takim dla siebie :)
Tył sztukowany, ponieważ sukienka cięta była z moich niedoszłych spodni :)
Dekor, choć kolorystycznie ubogi (powstały z resztek dzianinowych wcześniejszych wytworów), totalnie mi się podoba. Samo uszycie takiej kiecki nie zajmuje mi już dużo czasu, ale dekor... uwierzcie był czasochłonny. Pierwotnie miał być kwiat li i tylko, ale dorobiłam kieszeń - doniczkę (najsłabsze ogniwo sukienki), żeby Młoda miała gdzie chować swoje ostatnio ukochane chusteczki do nosa :)
Ot i tyle.
Teraz szykujemy się na sylwestrowe balety! ;)