Witam!
Co u mnie? Dość leniwie, nieregularnie, taki jakiś może syndrom leniwej wiosny? Wiecie jak to jest, na pogodę zawsze wszystko można zrzucić :)
Tym razem pojawiam się z efektem pracy na drutach. Ale żadnych właściwie nowości.
Pamiętacie ten
sweterek dla mojej Córki?
Okazał się być stanowczo za szybko za mały, więc przystąpiłam do akcji: prucie i dzierganie raz jeszcze. Dlaczego? Ponieważ niewiele razy był użyty, włóczka bardzo fajna i szkoda mi było odpuścić.
Proces przetwórczy nie był łatwy ani krótki, ale i tak poszło nieźle. Liczę (w naiwności swojej), że do jesieni będzie jeszcze wciąż dobry, ale ...czas pokaże.
Wersja nr 1 była w paski, które bardzo, bardzo mi się podobały.
Wersja nr 2 miała być inna, ale także w paski, bo ja namiętnym paskofilem jestem.
Wyszło to trochę męsko, ale wychodzę z założenia, że ładnemu we wszystkim ładnie.
Z uwag technicznych...nigdy więcej!!! Sweter w częściach, potem masakryczne zszywanie oraz chowanie nitek...nie chcę przeżyć tego ponownie! Poza tym ścieg bułka z masłem, nieśmiertelna klasyka, czyli prawe/lewe.
Przy ewentualnym następnym razie obięcuję poprawę i wysilę swoje szare komórki do wejścia w posiadanie tajemnej wiedzy robienia swetra w jednej części, ...oczywiście jeśli będzie wena i ochota.
Na koniec efekt dziewiarskiego przetwórstwa na nieśmiertelnej białej komodzie i Modelce Właścicielce.