Witajcie!
Wieki mnie tu nie było, ale nie leżę z założonymi rękami wpatrzona w sufit, oj nie.
Pochwalę się dziś wdziankiem uszytym dla siebie na wiosnę/lato.
Jest to najdłużej szyty ciuch ever! Miałam przy pracy nad nią duże wzloty i bardzo niskie upadki. Od zachwytu i nadziei, po totalną odstawkę projektu.
Głównym powodem był brak wykroju! Metodą prób i błędów wykrój zrobiłam sama na podstawie istniejącej sukienki, choć efekt końcowy nie ma wiele wspólnego z pierwotnym modelem.
Na krześle prezentuje się tak: